TRYPTYK WOJENNY

Pierwsze Wygnanie

Będąc przy zdrowych umysłach
Podobnie jak i z ciałem
W najskrytszych nawet domysłach
Nigdy to nie wiedziałem

Że urodzony nad Wilią rzeką
I tam w dzieciństwie mieszkając
Przyjdzie mi odbyć podróż daleką
Uciekając stamtąd jak zając

Była to moja gehenna dziecinna
Gdy piszę te smutne słowa
Bowiem to wszystkiemu winna
Druga Wojna Światowa

Szczególnie w sposób zdradziecki
Z tyłu napadli sowieci
To znaczy Związek Radziecki
Ginęły kobiety,dzieci

Na Sybir ich wywożono
By w tajdze powymierali
Nielicznych tylko ich grono
Przy życiu się ostali

Mój Tata przez nich aresztowany
Potem cudownie zwolniony
Potwornie zestresowany
Chciał uciec w inne strony

Wziął naszą rodzinę pod rękę
Tak jak stoimy - bez jesionki
I po podróży przez mękę
Trafiliśmy do Zielonki

Decyzja Taty była karkołomna
Lecz w swej istocie prawidłowa
Towarzyszyła jej wiara niezłomna
Że Bóg rodzinę zachowa

Sam wszakże zapłacił to życiem
Bo po pół rocznej rozterce
Co było stresów odbiciem
Na zawsze stanęło serce

Teraz za mieszkanie na ziemi
Ma Zielonkowskie Cmentarzysko
Zawsze jest lepiej między swymi
I do rodziny blisko

PAMIĘCI 5 WRZEŚNIA 1944 r.

Jakież to piekło zaprogramowano
Kiedy Zielonka budziła się z mroku
Żołnierze niemieccy zjawili się rano
Piątego września, pamiętnego roku

Raus! Raus! Krzyczeli, wypędzali ludzi
Bo front wojenny właśnie jest w pobliżu
Kto jeszcze śpiący niech się zaraz budzi
Szybko, ażeby nie dostać po krzyżu

Więc idą ludzie szeroką aleją
Biorąc w pospiechu najcenniejsze rzeczy
Z wysiłku, stresu niektórzy już mdleją
Za nami też idzie koza, która beczy

Niektórzy taszczą rzeczy na rowerze
Nawet niemowlę w kołysce wiezione
Dokąd idziemy? Odpowiedzcie szczerze
"Wir gehen vorwarts, nach andrere Zone"

Lecz ta odpowiedź nam nie odpowiada
Bowiem skręcamy już w kierunku Ząbek
Wciąż idzie ludzi olbrzymia gromada
Dokąd? Uchylcie tajemnicy rąbek.

Lecz dalsza droga to jest tajemnica
Przez Ząbki, Zacisze i dalej na Pragę
Przekroczona dalej niejedna ulica
Wreszcie kościół św. Floriana na odpoczynku wagę

Tam nocny postój.. nastaje dzień nowy
Znów idą dalej przepędzani ludzie
Przez Most Kierbedzia oraz Plac Zamkowy
Zmęczeni, głodni, w beznadziejnym trudzie

Przez Star miasto, Śródmieście na Wolę
W końcu do Dworca Zachodniego
Dalej pociągiem na nieznaną dolę
Czy to już koniec wypędzenia tego?

Nie, bowiem teraz w zakładach w Pruszkowie
Następuje właściwy scenariusz koszmarny
Po wielkiej selekcji każdy się wnet dowie
Czy jest już wolny, czy dalszy ciąg mamy

Tych, co na wyjazd wysegregowano
Zamknięto później w bydlęcych wagonach
I w dalszą drogę wyekspediowano
By resztę życia mieli w innych stronach

Tak też po świecie trzy doby wożono
Szukając dla nich miejsca właściwego
Aż wreszcie wszystkich doprowadzono
Do Dachau,obozu koncentracyjnego

"Gott mit uns" - po polsku "Bóg z nami"
W przełożeniu na wasze akcje znaczy
Za czyny niezgodne z tymi słowami
My wam przebaczamy, resztę Bóg wybaczy

1945 Życie w Dachau
NUMER OBOZOWY 106535

Życie w Dachau to rzecz bardzo ciekawa
Posiłek dla żołądka to nie jest zabawa
A więc napiszę powieść
Byście wszyscy mogli dowieść
Jakie ciężkie było życie
W tym naszym lagrowym bycie
Rano tylko kawa, więcej nie potrzeba
Okruszyny nawet nie dano nam chleba
I tak na czczo czekaj dwunastej godziny
Aż przyjedzie obiad ale nasze miny
Są bardzo skwaśniałe, bo obiad jest taki
Tylko jedna zupa: pokrzywa, buraki
Szpinak albo rzepa,szczaw albo marchewka
Zgniłe kartofelki, kapusta, brukiewka
A tak bardzo rzadka, że widać dno miski
Nic też więc dziwnego, że są smutne pyski
I na to wychodzi trzeba wypić wodę
I czekać kolacji przymierając głodem
Kolacja jest "duża" jak na nasze życie
Kawałeczek chleba, kawa na popicie
Do kawy jest zawsze zupa lub dodatek,
który jest tak wielki jak rumianku kwiatek
A na dodatek przeważnie twarożek,
margaryna, ser, cukier, kiełbasy pierożek
wszystko jest tak dawane nieproporcjonalnie
Kiedy jest mało chleba, to dają nachalnie
bardzo dużo dodatków, no i też odwrotnie
Suchy chleb jedliśmy z zupą wielokrotnie,
a zupa również rzadka, tak zwana "Melzupa"
Tak to karmią Niemcy chcąc z nas zrobić trupa

EPILOG

Zagrabiono mi moje dzieciństwo
Zniekształcono mi młodzieńcze lata
Jest to jedno wielkie barbarzyństwo
Mieć na głowie niejednego kata

Na opowieść o tym słów brak
Gdy od tego kata ze wschodu
Usłyszałem, że Polak - durak
a "Polnischen Banditen" z zachodu

Dzisiaj wiem, że przez jednego kata
Utraciłem ojca i dobytek
Drugi kat odebrał mi na długie lata
Zdrowie i wolności zbytek

Znalazłem miejsce na świecie
Przybywając w zielonkowskie strony
"Z deszczu pod rynnę" - powiecie
Żem kombatant podwójnie wypędzony

Eugeniusz Bądzyński