Stefan kard. Wyszyński
RAMIĘ W RAMIĘ Z MOIM BRATEM CHRYSTUSEM
DROGA KRZYŻOWA INSTYTUTU PRYMASOWSKIEGO
Chcę iść za Tobą, Najlepszy mój Nauczycielu i Wodzu, który jesteś moją drogą, drogą każdego człowieka, całej ludzkości i Kościoła. Wszyscy niosą swój krzyż czy chcą, czy nie chcą, z Tobą czy bez Ciebie... My wolimy nieść swój krzyż z Tobą. Na pewno Ty dźwigasz mój krzyż. Ja jestem tylko Twoim pomocnikiem. „Jeśli kto chce pójść za mną, (...) niech weźmie swój krzyż i naśladuje mnie...” (Mt 16,24) . Usłucham Ciebie i pójdę za Tobą, niosąc swoją mękę i swój krzyż.
* * * * * * * * * * * * * *
STACJA I. PAN JEZUS NA ŚMIERĆ SKAZANY
K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
Spotyka się człowiek z Człowiekiem. Jeden ma prawo skazać na śmierć, a nad drugim sprawowana jest władza. „Nie miałbyś żadnej władzy nade mną, gdyby ci jej z góry nie dano” (J 19,11). Skazujesz Mnie na śmierć, chociaż mówisz, że żadnej winy we Mnie nie znajdujesz. Masz władzę, ale jesteś jej niewolnikiem. Sprawujesz władzę, ale się jej lękasz.
Po co Mnie skazujesz? Bo lękasz się władzy. Boisz się siebie i ludzi. Lękasz się okoliczności, warunków, podejrzeń. To wszystko mogłoby dla ciebie być groźne. Ale Ja ci w niczym nie zagrażam. Wiesz, że jestem tak dobry, że możesz Mnie bezkarnie uśmiercić. Nie zapłacę ci śmiercią za śmierć. Nawet wtedy, gdy Mnie zabijasz, będę twoim Życiem.
A dlaczego ja skazuję na śmierć Chrystusa, Nauczyciela Dobrego? Czy nie dlatego, że jest aż tak bardzo dla mnie dobry i na pewno wszystko mi przebaczy? Liczę na to, że się z Nim porozumiem i wszystko Mu wytłumaczę. On mnie wyrozumie, przed Nim się usprawiedliwię. Liczę na Jego dobroć.
Ty, Chryste, przecież mi krzywdy nie wyrządzisz nawet wtedy, gdy ja się Ciebie wyrzekam. Jak bardzo nadużywam miłości i zaufania wobec Ciebie! Wszystko na świecie może mi zaszkodzić, tylko nie Ty, Jezu Chryste. Czy mogę mieć jeszcze odwagę skazać Ciebie na śmierć w swej duszy, myślach, sercu i pragnieniach?
Ojcze nasz... Któryś za nas...
STACJA II. JEZUS BIERZE KRZYŻ NA RAMIONA SWOJE
K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
Widzieliśmy, że wziąłeś swój krzyż na ramiona. Już wiemy, że to nie jest Twój krzyż. Niesiesz mój krzyż, ciężar mojego istnienia, życia, bytu, wszystkich moich myśli, uczuć i pragnień. Właściwie niesiesz nie mój krzyż, ale po prostu mnie. Jesteś mną obarczony, pode mną się pochylasz. Przygniatam Ciebie aż do ziemi, aż do Twego upadku. Upadasz przeze mnie, przez swą miłość ku mnie.
Jestem na Twoich ramionach. Niesiesz mnie z całym moim życiem. Jestem dla Ciebie ciężarem – gorzkim czy słodkim? Choćbym był tylko gorzkim ciężarem dla Ciebie, to miłość, jaką masz do mnie, tę gorycz Ci osładza. Prawdziwie możesz powiedzieć: „Jugum (...) meum suave est” [Jarzmo moje (…) słodkie jest], bo cóż znaczy dla Ciebie mój ciężar – Mocarzu? Ty udźwigniesz wszystko! Moją całą miłość i ufność ku Tobie! Gorycz mego życia zamieniasz przez miłość na radość. Nie czujesz mnie!
Ojcze nasz... Któryś za nas...
STACJA III. PIERWSZY UPADEK CHRYSTUSA
K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
Dobrze wiesz, że Twój upadek jest właściwie moim upadkiem. Upadłem ja, a nie Ty, bo w moich oczach, myślach, uczuciach i pragnieniach pomniejszyłeś mi się, zmalałeś. Stałeś się dla mnie jak gdyby mniej wart. Są rzeczy, które bardziej cenię od Ciebie. Straciłeś w moich oczach na wartości. To ja Ciebie zdeprecjonowałem przez grzech.
Gdy teraz tak nisko jesteś przeze mnie ceniony, nie pozostaje mi nic innego, jak pochylić się do samej ziemi i powiedzieć: „Illum oportet crescere, me autem minui”. Ty masz róść, a ja się umniejszać. Ty masz wzrastać w cenę i zyskiwać na wartości w moich oczach.
Ojcze nasz... Któryś za nas...
STACJA IV. JEZUS SPOTYKA MATKĘ SWOJĄ
K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
Spotkałeś Ją na swej drodze krzyża. Nie jest to pierwsze spotkanie w życiu. Spotkałeś Ją wcześniej, wtedy gdy powiedziała Ojcu Twemu: „Oto ja służebnica Pańska”. Twoje ziarno Boże padło w Jej życie, aby tam obumarło i wydało owoc stokrotny . Stałeś się Owocem żywota Maryi, Owocem żywota świata, Owocem żywota mojego. Upadłeś aż do Jej stóp, aby wydać owoc, aby on trwał. Było to pierwsze z Nią spotkanie. Pragnąłeś go, bo wierzyłeś, że Ona pomoże Ci wydać owoc.
Jesteś owocem i jako dobre drzewo rodzisz dobre owoce . Ja też jestem Twoim owocem, a więc i Jej owocem. I ja Ją spotykam, i ja niejako staję się Jej dzieckiem. Ona jest moją Matką duchową, Matką mego życia wewnętrznego, bo jest mi natchnieniem, które rodzi owoc. Jak dobrze, ze nauczyłeś mnie spotykać Matkę Twoją.
Ojcze nasz... Któryś za nas...
STACJA V. SZYMON Z CYRENY POMAGA DŹWIGAĆ KRZYŻ CHRYSTUSOWI
K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
Syn Człowieczy po to przyszedł na świat, aby odkupić człowieka. Ojciec Twój stworzył nas bez nas, ale Ty bez nas nie chcesz nas odkupić. Nie chcesz nas zbawić bez człowieczeństwa, które wziąłeś na siebie – bez pomocy Twej Matki, bez Piłata, Heroda, faryzeuszów i doktorów zakonnych, bez Sanhedrynu, Judasza, bez setnika i gromady żołnierzy, którzy wbijali Ci gwoździe w ręce i nogi; bez Szymona z Cyreny i tych wszystkich, którzy dźwigali Twój krzyż.
Stawiasz się w moje położenie, aby mi dać wzór, jak mam je rozumieć. Stałeś mi się Bratem. Idziesz ze mną ramię w ramię, noga w nogę i patrzysz, abym się nie opóźniał. Muszę iść razem z Tobą. Bez wspólnego marszu nic mi się nie uda. Tylko wtedy jesteś mi Drogą, gdy idę razem z Tobą, gdy niesiemy krzyż społem. Jak bardzo musimy czuwać nad tym, aby nasz krok był równy, aby nam było lżej nieść wspólny ciężar.
Okazujesz mi wielkie zaufanie, zapraszając do wspólnej z Tobą drogi. Ile jest w tym zaszczytu dla człowieka i dla jego godności, że idzie sobie tak razem z Tobą – przez życie!
Ojcze nasz... Któryś za nas...
STACJA VI. WERONIKA OCIERA TWARZ CHRYSTUSA
K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
Uczysz mnie, Chryste, że wszystko, co ludzkie i co osiadło na Twojej Twarzy, musi być omyte. Cała męka musi być omyta. Uczysz, że wszystko, co jest owocem mojego grzechu i grzechów bliźnich, musi ustąpić, aby twarz człowieka, dziecka Bożego, była jasna, czytelna i ludzka.
Uczysz mnie, że mam tę przysługę Ci wyświadczyć: mam podejść do Ciebie, znaleźć chustę, wydobyć współczucie ze swojego serca. Mam mieć odwagę ofiarować Ci pomoc. Powinienem współcierpieć i współczuć z Tobą. Uczysz mnie, że Ty, idący drogą krzyża, nie możesz mi być obojętny. Uczysz, że moja pomoc jest Ci potrzebna. Wyczekujesz jej. Jesteś za nią wdzięczny, bo płacisz łaską, odbijając na mej posłudze światło Oblicza Twego.
Uczysz mnie, że mam Ci zabiec drogę i nie pozwolić na to, abyś szedł sam. Przypominasz, że mnie wyczekujesz, że oglądasz się na mnie, kiedy podejdę? Kiedy okażę Ci się prawdziwą siostrą? „Kto słucha słów moich, ten jest bratem i siostrą, i matką”. Jestem. Przychodzę, aby Ci przypomnieć: Jestem Ci matką, jestem Ci siostrą.
Wybrałeś do tej posługi Twoją Matkę z Nazaretu i mnie – na drodze. Jest Ci potrzebna moja kobieca pomoc, moje serce, dłonie, moje czujne, baczne oczy. Służę tak, jak Ci to jest potrzebne. Przyjmij pokorną posługę bezimiennej kobiety.
Ojcze nasz... Któryś za nas...
STACJA VII. JEZUS UPADA PO RAZ DRUGI
K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
Jeszcze raz upadłeś na moich oczach. Tym razem upadłeś jeszcze głębiej. Wtedy tylko na kolana, teraz całym ciałem. Jeszcze bardziej straciłeś mi na wartości. Zawiodłem się na Tobie. Myślałem, że jesteś Mocarzem. Myślałem, że gdy się oprę o Ciebie, to już nie upadnę i stać będę. Myślałem, że Ty wszystkie moje sprawy załatwisz; wszystkie moje cierpienia, bóle, niepokoje uspokoisz. Przecież Ty jesteś Mocarzem! Przecież Ty jesteś Cudotwórcą! Całą Prawdą, pełnym Życiem, samym Zwycięstwem, niezawodną Drogą!
Żyjesz w Kościele, Ty po Trzykroć Święty. Czemu nie sprawisz, aby Twój Kościół też był po trzykroć święty? Czemu jest tyle kąkolu, obok pszenicy? Czemu się muszę gorszyć z Ciebie, z Twego Kościoła, z Twej niemocy i ze słabości Twego Kościoła?
Przysięgałem Ci, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Czemu na to pozwoliłeś, że raz jeszcze Ciebie opuściłem? Jeszcze raz Ciebie zawiodłem? Jeszcze raz wyżej postawiłem stworzenie nad Ciebie? Takiś słaby, mój Mocarzu?
Będziesz mnie, Chryste, prosił: Nie gorsz się ze Mnie . Jeszcze raz Mi daruj! Jeszcze raz Mi przebacz! Jeszcze raz wyrozumiej Brata, który niesie ciebie. Potknąłem się o kamień życia, dźwigając ciebie, mój bracie. Matka też, gdy niesie dziecko, nieraz upadnie. Artysta, niosąc kosztowną wazę, którą wyjął z pieca ceramicznego, nieraz upada wraz z nią i rozbija. Kwiaty więdną, gmachy się walą, słońce się zaćmi, księgi zgniją, królowie rozłożą się w proch. Taki jest los tej ziemi! Jestem przecież ziarnem, które ma upaść w ziemię, aby owoc przyniosło.
Nie gorsz się towarzyszu mej drogi. Moja słabość może być twoją mocą. Mój upadek – twoim podźwignięciem. Moja pokora – twoim usprawiedliwieniem.
Mogę i ja powiedzieć: Nie gorsz się, mój Mocarzu, gdy upadłem, skoro Ty sam upadłeś. – Czy mi to nie pomaga? Czyż mnie to nie zachęca? Powiem sobie: Wstawaj! I chodź prosto!
Ojcze nasz... Któryś za nas...
STACJA VIII. JEZUS SPOTYKA PŁACZĄCE NIEWIASTY
K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
„Nie płaczcie nade mną”. Nie płaczcie! W ogóle nie płaczcie! Macie taką skłonność nawet wtedy, gdy czytacie o niewieście mężnej. Przecież Ja nie umieram! Śmierć nade Mną mocy nie ma . Przecież się nie pomniejszam! Mnie nie ubywa! Nie jestem mniejszą Prawdą, mniejszą Mocą. Nie jestem śmiercią, nie jestem bezbronny! Weselcie się raczej i po wtóre mówię wam, weselcie się. Niech raczej radość wasza będzie znana wszystkim ludziom – o, wybrane córy, ustawione na mojej drodze!
Jakże się raduję, że was spotykam i widzę! Czyżbyście nie doceniały mej radości? Miałybyście płakać spotykając się ze Mną, zamiast się ze Mną radować? Właściwe wszystko wam jedno, jak wyglądam. Nawet wtedy, gdy wyglądam najgorzej, jeszcze jestem waszą ozdobą i mocą, waszą radością.
Stanęłyście na mojej drodze. Zostańcie na niej, zaufajcie do końca! Nie zniechęcajcie się Mną, chociażbym troszkę zniknął wam z oczu! Choćbyście nie mogły we Mnie rozeznać Boga, nawet Człowieka, tylko robaka, pośmiewisko ludzkie i wzgardę pospólstwa – jeszcze mi zaufajcie! Wierzycie do końca! Na zielonym drzewie, co czynią? Ale moje drzewo zielone nie uschnie! Owoc jego będzie miły ustom waszym.
Dziękuję Ci, Nauczycielu, Obrońco słabiuchnej niewiasty, za to, że chciałeś, abyśmy się ustawiły na Twojej drodze. Będziemy stały na niej dalej, i jak najlepsze siostry będziemy się do Ciebie uśmiechać.
Ojcze nasz... Któryś za nas...
STACJA IX. PAN JEZUS PO RAZ TRZECI UPADA POD KRZYŻEM
K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
Tym razem upadek jest najgłębszy – na twarz, w błoto. Twoja królewska Twarz zetknęła się z ziemią. Tak samo jak w łonie Twej Matki – choć Ona była Niepokalana. Tak samo jak w moim życiu – które nie jest bez grzechu. Ty po Trzykroć Święty upadłeś we mnie, po trzykroć i po wielekroć grzesznego. Tak mnie wyniosłeś, dałeś mi szczytne ideały. Porwałeś mnie na Tabor. Mówię Ci – uczyńmy tu trzy przybytki, na stałe, na zawsze! Już Cię nie opuszczę aż do śmierci! A i później! Z Tobą – aż do więzienia i na śmierć! Jestem zdolny do wielkich ofiar, do wielkich wyrzeczeń. Wszystko dla Ciebie uczynię!
Wszystko uczynisz?... Nie umiesz jednej godziny wytrwać ze Mną! Chcesz być bohaterem, a nie umiesz opanować jednej niecierpliwości, jednego porywu serca. Nie umiesz przebaczyć jednej biednej duszy. Nie umiesz jej wyrozumieć, chociaż jesteś gotów iść na śmierć i do więzienia ze Mną. Zdolny jesteś do bohaterstwa, a nie zawsze stać cię na to, abyś bratu twemu serce okazał.
Składamy Tobie śluby, przyrzeczenia, zobowiązania, podejmujemy zadania. Pozwolisz, a cały świat spalimy piorunami dla Ciebie. Pozwolisz, a wszystkich nieprzyjaciół Twoich mieczem wytniemy!
Wszystkich?... Największym z Moich nieprzyjaciół jesteś niekiedy ty sam i to wtedy, gdy ciebie najbardziej kocham! Wtedy, gdy od ciebie najmniej wymagam. Prawdziwie gotów jesteś ze Mną i na śmierć, i do więzienia, a Ja od ciebie wymagam tak mało, tak niewiele – abyś kochał brata Mego jak siebie samego . To tak niewiele!
Rozumiem, Chryste, sens mojego trzeciego i tysiącznego upadku. Są to maluczkie przegrane, potknięcia o maleńki kamyczek – bo wielkie na pewno ominę – na twarz! Wstanę w głębszej jeszcze pokorze. Wiem, że bez Ciebie nie mogę ani kroku uczynić . Z mojego nowego upadku powstanę i będę ostrożnie chodzić. – caute ambuletis…[Gdy ostrożnie przeszliście…].
Ojcze nasz... Któryś za nas...
STACJA X. JEZUS Z SZAT ZEWLECZONY
K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
Przyszedłeś na świat wolny od wszystkiego, co pochodzi od ludzi. Teraz nic Ci już nie jest potrzebne, ani sandały, ani szaty. Wystarczy Ci ciało. „Ofiary i obiaty, Ojcze, nie podobały się Tobie, aleś Mi ciało sposobił: Oto jestem, abym czynił, Ojcze, wolę Twoją”. „Ecce Homo!” Prawdziwy Człowiek zespolony z Bogiem, związany, zaślubiony, zjednoczony ze Słowem.
Pokazujesz całemu światu swoje człowieczeństwo zjednoczone z Bóstwem, aby rozpoznał w Tobie Brata. „Apparuit (...) humanitas Salvatoris nostri... Okazała się (...) ludzkość Zbawiciela naszego” – raz jeszcze. Nie tylko w Betlejem, w Epifanii, ale i tu, na Kalwarii: „Ecce Homo”. Taki przecież zwykły, naturalny, a porywa się na to, aby zbawić świat. Człowiek zbawia świat! Człowiek ratuje świat! Dźwiga go i podnosi na szczyt Bóstwa. Człowiek jest ubóstwiony. Świat wszystko uczyni, abym był tylko człowiekiem. Ty uczynisz wszystko, aby mnie ubóstwić.
Muszę widzieć dobrze swoje człowieczeństwo, abym zrozumiał, do czego jestem powołany. Trzeba więc zrzucić z siebie wszystko, całą sztuczność, całą szatę, całą maskę, i być sobą – człowiekiem. „Ecce homo!”
Przyglądam się prawdziwemu Bogu i prawdziwemu Człowiekowi, i pytam: Mój Bracie, czy jestem do Ciebie podobny? Po to mi okazujesz swoje człowieczeństwo, abym jak w lustrze oglądał w Tobie odbicie mego człowieczeństwa. Prawdziwe człowieczeństwo poznaje się w Tobie. Przy Twojej tylko pomocy możemy zrozumieć wielką godność człowieka.
Ojcze nasz... Któryś za nas...
STACJA XI. JEZUS PRZYBITY DO KRZYŻA
K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
Jesteś poddany prawu warunków życia. Dłonie Chrystusa poddane są prawu materii. Ramiona Chrystusa związane z ramionami krzyża. Stopy Chrystusa przybite do stóp krzyża. Bóg jest uziemiony, związany z ziemią. Świat Go wyciśnie jak cytrynę. Jego Krew spłynie na ziemię i uświęci ją. Jego Krew odmieni materię, uszlachetni twarde prawa życia ziemi. Materia zostanie uszlachetniona. Twarda belka drzewa stanie się „lignum Crucis, in quo Salus mundi pependit – drzewem Krzyża, na którym Zbawienie świata zawisło”. Będzie on zwycięskim sztandarem. To, co dotychczas było tylko ciężarem, stanie się odtąd dla nas duchowym polotem.
Już Mi materia ciążyć nie będzie, bo wywyższyłem się ponad nią. Wprawdzie jestem z nią związany, ale ona jest tylko środkiem. Już Mnie nie gniecie, jak w upadkach. Ponad nią jestem wyniesiony, jej podyktowałem prawa. Krzyż ze swym ciężarem stał Mi się wyzwoleniem. „O, Crux ave, spes unica!”. Związany jestem z materią, związany jestem z ziemią, ale panuję nad materią, panuję nad ziemią Czyńcie sobie - ziemię poddaną.
Po stopniach, po drabinie tego, co ziemskie – będę wyniesiony!
Ojcze nasz... Któryś za nas...
STACJA XII. JEZUS NA KRZYŻU UMIERA
K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
„Ojcze, w ręce twoje oddaję ducha mego”. Duch mój jest Twoim Duchem. Przez Niego tchnąłeś we mnie „spiraculum vitae – tchnienie życia”. Nosiłem w sobie Twoje tchnienie. Dziwiłem się niekiedy, skąd mi się to bierze, dlaczego w mojej glinie są takie potęgi i energie, których źródłem glina być nie może? Skąd mi się to wzięło, że w mojej słabości i małości narodziły się wielkie ambicje, wielkie dążenia i poloty?
Umysł mój zawsze był niespokojny, szukał kogoś poza mną. Skąd mi to, że moja wola, chociaż zda się skrępowana, wyrywała się ciągle z więzów? Nie chciałem być niewolnikiem niczyim, nawet własnym. Skąd mi to, że moje serce zawsze się otwierało na wszystko, że nigdy mu nie było dość mnie samego, mojego serca, ale szukałem jeszcze innych, szlachetniejszych serc? Skąd się to bierze, że nawet z kałuży wyrastają kwiaty, nawet na błocie osadzają się pocałunki słońca; nawet na rozkładającym się życiu budzi się nowe życie; nawet na grobie kładą wieńce; nawet na gruzach rosną nowe drzewa? Skąd to wszystko?
Jest to potężne wołanie nieśmiertelnego Ducha Twojego, wszczepionego w materię. To jest też i mój duch, to jestem ja – człowiek i cała ludzkość, cały świat przez Ciebie stworzony. Całe moje życie jest tęsknotą, dążeniem, szukaniem i niepokojem. Komuż mógłbym oddać ducha mego? Tylko w ręce Twoje, Ojcze, spokojnie oddaję nienasyconego ducha mego.
Ojcze nasz... Któryś za nas...
STACJA XIII. JEZUS Z KRZYŻA ZDJĘTY, NA ŁONIE SWEJ MATKI ZŁOŻONY
K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
„Wykonało się!” Jesteś już zdjęty z krzyża. Nie mogłeś długo na nim pozostać. Krzyż Ci nie pasuje. Nie jest Ci z nim do twarzy. Nie przystoi Ci, nawet teraz, gdy jest narzędziem chwały. Nie dla Ciebie krzyż! To nie Twoje miejsce. Twoje miejsce jest po prawicy Ojca, w chwale, w radości, w szczęściu! Jesteś więc zdjęty z krzyża.
I dla mnie krzyż nie jest miejscem chwały. Mnie też zdejmą z krzyża, z największego, najwyższego, najbardziej odosobnionego. Nie wytrzymam na nim długo. Wystarczy mi mój krótki Wielki Piątek i już mi świta Wielka Sobota, Wielka Niedziela... Czyż mogę zapomnieć o tym wtedy, gdy jestem na krzyżu? Przyjdą Józefy, Nikodemy, Maryje, przyniosą olejki, wonne maście, całuny. Zdejmą z krzyża. Będą całować moje ręce, rany i twarz. Będą się radować Powiedzą: Zwyciężył! A jednak pomimo wszystko zwyciężył!
Jezus też doznał pociechy, wrócił na łono Matki. Gdzież ma iść Syn po śmierci, jak nie na Jej łono, do Matki życia – „vita, dulcedo, et spes nostra, salve!” To już nie jest tylko Twoja Matka. Sam powiedziałeś: „Oto matka twoja!” Słyszałem to. Jest to i moja Matka. Nie wiem nawet, jaka jest moja droga, ale wiem, że z krzyża zdjęty, Jej będę oddany. Ona mi „post hoc exilium – po tym wygnaniu” okaże „Jezusa, błogosławiony owoc żywota swego”.
Wróciłeś do Matki. Oddano Ciebie Matce. Ja też z każdej tułaczki – chociażby na tarczy – wrócę do Matki. Wrócę do Ciebie, oddadzą mnie Tobie, bo ty jesteś „vita, dulcedo et spes mea – Życiem, słodkością i nadzieją moją”.
Ojcze nasz... Któryś za nas...
STACJA XIV. JEZUS DO GROBU ZŁOŻONY
K: Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, W: Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
Bóg miał swój grób. Jest to grób sławny. Ale Chrystus powiedział: "Pozwól umarłym grześć umarłe swoje, a ty chodź za Mną”. Zostawiłeś grób i jesteś znowu Drogą i Życiem, uprzedzasz do Galilei. Wprawdzie płaczą jeszcze przy Twoim grobie, ale Ciebie tam nie ma. – Wstał, nie masz Go tu, zmartwychwstał, jako był powiedział . Nie płacz, pozostał tylko grób. Owoc już odszedł.
Rozbijam nieraz skorupkę orzecha. Owocu już nie ma. Wyszedł, już kogoś pokrzepił, spełnił zadanie życia – sama skorupka została. Cóż to jest grób? Jest to pancerz, z którego się wyzwalam do nowego życia. Niejeden taki grób zostawiłem za sobą; niejedną skorupę, która mnie krępowała i jeszcze bardziej mnie przywalała: „Kamień był bowiem bardzo wielki”.
Zdawało się, że się spod niego nie podniosę, ale jednak duch zwyciężył najcięższe kamienie. One zostały za mną. Gdybym się obejrzał za siebie, na całą moją drogę, zobaczyłbym, ile już miałem grobów! W ilu już grobach leżałem! Ile kamieni mnie przywalało. Czy umiałbym obliczyć wszystkie porzucone groby, z których wyszedłem? Wstał, nie masz go tu!
Nieraz z rozpaczą układam się do nowego grobu, mając jednak nadzieję, że i z tej śmierci wyprowadzi mnie Bóg żywych. „Dozwól umarłym grześć umarłe swoje”. Zostaw tę skorupę, ciężary, kamienie, gruzy. Zostaw żołnierzy, którzy cię pilnują. Zostaw te powijaki, całuny, zawoje, które cię krępowały – i pójdź za Mną!
Grób jest początkiem mojej nowej drogi. Ja tylko odpocznę, tylko troszkę się prześpię i pójdę dalej, bo grób mnie wcale nie wiąże i nie krępuje.
Grób został, ale Ciebie, Chryste, tam nie ma. Stolica Piotrowa jest w Rzymie, a Bóg żywych – na wszystkich drogach życia ludzkiego. „Śmierć nad Nim więcej mocy nie ma!” To są i moje dzieje, wzór i mojego życia. Z ostatniego mojego grobu się podźwignę i pójdę dalej!
Ojcze nasz... Któryś za nas...
ZAKOŃCZENIE DROGI KRZYŻOWEJ
Powiedziałeś do mnie: „Kto chce iść za Mną, niech weźmie krzyż swój na ramiona swoje i naśladuje Mnie”. Zbliżam się do Niedzieli Męki Pańskiej. Będę z Tobą, Jezu Chryste, w życiu Kościoła. Mam w tym czasie rozważać w skupieniu, na modlitwie Twoją Mękę. Dobrze uczynię, jeżeli odtąd wszystkie rozmyślania moje będą się odbywać według czterech opisów Męki Pańskiej; jeżeli będę się wgłębiać w Mękę Chrystusową.
Dobrze uczynię, jeżeli szczególnie w Komunii świętej będę przyjmował Ciebie tak, jak gdybyś był na poszczególnych stacjach Twej drogi krzyżowej. Dobrze uczynię, gdy każde nawiedzenie Najświętszego Sakramentu będzie dla mnie, do Wielkiego Piątku włącznie, uczczeniem każdego faktu z bolesnej Twej drogi na Kalwarię. Dobrze uczynię, jeżeli szczególnie w aktach strzelistych tego czasu będę wołał do Ciebie: „Zawitaj, Ukrzyżowany”, „Któryś za nas cierpiał rany”; jeżeli te trzy tygodnie przeżyję jak najgłębiej w zjednoczeniu z Tobą, który według zapowiedzi masz być ponownie wydany poganom i ubiczowany, i oplwany, cierniem ukoronowany i do krzyża przybity, abyś trzeciego dnia zmartwychwstał.
Kościół święty czyni tak, jak ongiś Chrystus uczynił. Chrystus zapowiedział, co Go czeka, aby usposobić uczniów swoich do współcierpienia z Nim. I nam Kościół zapowiada, co przeżyje, pragnąc, abyśmy w okresie najbliższych trzech tygodni byli w szczególny sposób z Chrystusem cierpiącym.
Przeżywamy w Kościele cierpienie swoje z Chrystusem cierpiącym w tylu grzesznych naszych braciach, z Chrystusem cierpiącym w wielkiej i ciężkiej pracy Kościoła, w pracy rekolekcyjnej, w pracy wśród grzeszników.
Wynajdę sobie różne Magdaleny, Piłatów, Herodów, różnych faryzeuszów i doktorów
zakonnych. Wypiszę ich sobie na kartce, włożę do mszału, do brewiarza i często, bardzo
często będę ich imiona odczytywać. Będę o nich mówić Chrystusowi z drogi krzyżowej
i będę ich polecać Bożemu Miłosierdziu. Wszystkie moje modlitwy będą teraz szczególnym
wołaniem o wielkie łaski dla ludu Bożego. Wniknę w intencję drugiego roku Wielkiej
Nowenny – Roku Łaski.
Zapragnę przez modlitwę, przez dostępne mi umartwienie, przez odpowiedniego
ducha skupienia jak najbardziej koncentrować się przy Chrystusie. Będę Mu mówił
o Kościele, o Jego pracy, o Jego kapłanach, o Jego grzesznych braciach. Będę prosił, aby
spojrzał na dzieci, które przecenną Krwią swoją odkupił.
Stanę tam na drodze Twej, Chryste, jak niewiasty jerozolimskie. Będę Ci prawdziwą
Weroniką. Modlitwą swoją będę omywał Twoją uznojoną twarz.
Ożyw we mnie ducha modlitwy. Niech trzy najbliższe tygodnie będą dla mnie
prawdziwą modlitwą. Obym żył tym duchem modlitwy za Kościół walczący, prosząc o łaski,
o nowe życie, o nowe zmartwychwstanie dzieci Twoich.
Będzie to właściwy duch okresu przedświątecznego, a także właściwy owoc skupienia
rekolekcyjnego.
Źródła:
Stefan Kardynał Wyszyński, Ramię w ramię z moim Bratem Chrystusem. Droga Krzyżowa Instytutu Prymasowskiego. Warszawa, 9 marca 1959